poniedziałek, 20 stycznia 2014

05. Gra w którą razem graliśmy.

Niejedna osoba mogła pomyśleć, że był to jedynie sen. Sen, który trwał krótko i po pewnym czasie prysł jak bańka mydlana, a jego główna bohaterka powróci do życia codziennego nawet nie pamiętając, gdzie tym razem powędrowały nocą jej myśli. Bo przecież, jakim cudem oboje mogli się spotkać w tym miejscu, które łączy wszystko i wszystkich w logiczną układankę? Każdy mógłby się pokusić o ułożenie tego w całość, o scalenie wszystkich sytuacji i wszystkich osób tak, aby powstała jedność. Niestety, jest tylko jedna taka osoba, która nad wszystkim panuje, która wie więcej niż wszyscy inni. To on ma nad nimi kontrolę, to są jego marionetki, to jest jego gra. 



~*~

Ostrożnie stawiam każdy krok,
Tak łatwo jest popełnić błąd.

~*~



Odzyskała pełną świadomość. Wiedziała gdzie jest oraz co robi. To właśnie przed nią stał mężczyzna, którego za pewien czas nie będzie już w świecie żywych. Jednogłośnie stwierdziła, że nie ma zamiaru już się nad sobą użalać. Nie w jej obecnej sytuacji, nie w tym miejscu otoczonym ze wszystkich stron kamerami. Jednak ten moment mógłby się spodobać obserwującemu. Na środku parkietu tańczy wraz ze swoją ofiarą. Ręka Xabiego wodzi po talii dziewczyny, a sama Carmela pozwala się prowadzić mężczyźnie, w tym uwodzicielskim tańcu. To jest przełomowy moment w ich relacjach. Dzisiaj tańczą jak przyjaciele, a za jakiś czas Alonso, będzie mógł zaufać cichej, niepozornej dziewczynie. Niczego nieświadomy, zakocha się w uroczej brunetce. 



~*~

Sama nie wiem czy tego chcę,
Czasem życia mego mi żal.

~*~



Wtedy będzie mógł działać. Gra wkracza na inny tor. Ten pośredni. Ryzykowny. Ten, którego może się obawiać nie tylko dziewczyna, a przede wszystkim główny pionek w tej grze. Nie wspominając już o całym świecie piłkarskim.
-Co tu robisz?- wyszeptała do jego ucha podczas tańca już do drugiej, wolnej piosenki.
To pytanie, tak wiele jej wyjaśniające, nie spotkało się ze zrozumieniem ze strony Xabiego. Mężczyzna roześmiał się, a kąciki jego ust uniosły się ku górze. Milczał. Nic nie powiedział, jedynie pokręcił głową, kontynuując dalszy taniec.
-Co Cię tak śmieszy?- zapytała podirytowana już dziewczyna, nie znosząca ignorancji. Spojrzała na niego dużymi oczami, wyczekując odpowiedzi.
-Mógłbym się zapytać Ciebie o to samo.-odpowiedział. 
Dziewczyna nie spodziewała się takiego odzewu ze trony tanecznego partnera.
-Pracuję tu. Myślisz, że wydawnictwo tak po prostu zgodziło się na wydanie tej biografii? Przecież to będzie moja pierwsza książka.- odpowiedziała po krótkim momencie ciszy, przeznaczonym na przemyślenia i przeanalizowanie sytuacji w której się znalazła. Ostatecznie była z siebie dumna, że tak łatwo z tego wybrnęła.
-Ach, no tak. Oczywiście.- uśmiechnął się promiennie, a serce panny Moreno niebezpiecznie złagodniało.
-Ja natomiast spędzam miły wieczór z kolegami. Postanowiliśmy wybrać się w bardziej eleganckie miejsce, niż pobliski bar, gdzie nikt prawie nie bywa. Dobrze, że nas jeszcze nie rozpoznali-dodał po chwili.
-No sama bym Cię nie poznała. Na boisku jesteś spocony, a twoja fryzura nie wytrzymuje nawet pierwszych piętnastu minut meczu.- zaśmiała się pierwszy raz dzisiejszego wieczoru- A teraz, po prostu klasa. Fryzurka na żel i ten garniturek.
- Jeśli wolisz mnie w garniturze, to mogę bywać tu częściej.- rzekł, okręcając Carmelę do melodii wygrywanej przez instrumenty na scenie. 
Do dziewczyny powoli docierały słowa, które powiedział piłkarz. Wystraszona przerwała taniec, szepcząc mu ostro i wyraźnie do ucha- Nie przychodź tu już nigdy więcej. Pogadamy jutro, nie idź za mną.- Po czym pocałowała go w policzek i odeszła zerkając w różne strony czy aby na pewno nie jest śledzona. Spojrzała w jedną kamerę nad barem, do której mrugnęła, udając że jej plan idzie w dobrym kierunku. Jej godzinna przerwa skończyła się już jakiś czas temu, aczkolwiek nie miała już siły nawet wracać na scenę. Zeszła prosto na zaplecze, gdzie rozpłakała się jak dziecko. Już kolejny raz dzisiejszego wieczoru rozkleiła się, ukazując swoje słabości. Za dużo razy obiecuje sobie, że to ostatni raz, kiedy go ratuje. 



~*~

Czekałam jak we śnie, abyś ty objął mnie
Więc tak jak chce los, przetańczmy tę noc
Bo życie tak krótkie jest

~*~



Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, po prostu mam strasznie mało czasu. Dobrze, że siadłam i napisałam ten rozdział, ponieważ chcę abyście wiedziały ( jeśli ktoś to jeszcze czyta), że nadal prowadzę tego bloga i doprowadzę go do końca. Przepraszam, że krótki.
Pozdrawiam :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz