czwartek, 29 sierpnia 2013

04. Uzbrój się, nikt inny cię nie uratuje

Wysiadła z windy i udała się w stronę mieszkania. Po wejściu do pomieszczenia, od razu runęła z wycieczenia na sofę. Była zmęczona dość długą rozmową z szefem na temat piłkarza, ale przynajmniej teraz wie na czym stoi. Ma miesiąc na całą szopkę i udawanie wielkiej miłości Xabiego. To ma być krótkie zauroczenie, dzięki któremu Carmela osiągnie to o co ją poproszono. Częste wizyty u niego w domu pod pretekstem pisania biografii, mają pomóc w działaniu. Dziewczyna musi dowiedzieć się gdzie bywa po treningach oraz czy ma na koncie jakieś grzechy źle działające na jego reputację. Nadal nie udało jej się ustalić dlaczego chcą go ośmieszyć, a nawet pozbawić życia. Wie tylko, że chcą zaplanować śmierć idealną, bez śladów i poszlak, które pozwoliłyby ujawnić sprawców.
-Czy to nie będzie podejrzane, że w jego życiu nagle pojawia się młoda pisarka o której nikt wcześniej nie słyszał, a miesiąc później ginie sam bohater powieści?- to pytanie zadała pod koniec rozmowy.
Uzyskała krótką lecz wystarczającą odpowiedź- Wszystko odkręcimy, nie martw się.
Dostała nawet mały prezencik, który powinna umieścić u Alonsa w domu, a dokładniej w salonie pod stolikiem. Akurat z tym będzie najmniejszy problem, ponieważ umówiła się już z Xabim na domową wizytę. Obiecał, że przygotuje coś specjalnego do jedzenia. Nazwał to daniem popisowym À La Xabierrro. Rozśmieszyło to młodą hiszpankę do tego stopnia, że po raz kolejny dała się ponieść emocjom i ukazać swoją prawdziwą twarz. Dobrze, że się szybko opamiętała i przybrała postać słodkiej, a zarazem stanowczej i dojrzałej kobiety, która tak doskonale umie flirtować i uwodzić.
Po wstaniu z kanapy udała się prosto pod relaksujący prysznic, aby jutro być gotowa do pracy w klubie.
 
 
 
~*~
 
 
 
Spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę osiemnastą. Miała jeszcze pół godziny na dojazd. Ubrana w czarną, obcisła spódnice do kolan i białą koszulową bluzkę wsiadła do taksówki, która zawiozła ją pod klub. To już miesiąc. Równy miesiąc tu pracuje i jest bardzo zadowolona. Po tygodniu pracy zorientowała się kim tak na prawdę jest jej pracodawca i w jaki sposób traktuje ludzi. Ona była jego oczkiem w głowie i jej nigdy nie odważył się skrzywdzić, ale regularnie wraz ze wspólnikami okradał ludzi, groził im, handlował narkotykami. Na początku to był dla niej ogromny szok i nie wiedziała co zrobić. Czy zgłosić sprawę na policję? Ale z biegiem czasu i po długich rozmowach z innymi pracownikami przyzwyczaiła się do takich sytuacji i za każdym razem gdy znowu o tym myśli, przypomina sobie, że gdyby nie ON to jej życie było by całkiem inne. Teraz mieszkałaby pewnie gdzieś na dworcu bez jedzenia i przyjaciół. To jemu zawdzięcza doskonałe warunki do życia.
Wysiadła z auta i szybkim krokiem udała się na zaplecze, skąd przeszła od razu do baru.
-Hej Carmela- przywitał ją wysoki brunet o imieniu Diego. Był on młodym barmanem, z którym dziewczyna świetnie się dogadywała. Jego rodzice rozwiedli się i rozjechali w różne strony świata twierdząc, że jest już pełnoletni i że z pewnością sobie sam poradzi. Po prostu jak stwierdził sam chłopak mieli go w dupie. I wtedy znikąd pojawił się mężczyzna w kapeluszu proponujący mu pracę. Identyczna sytuacja jak w przypadku panny Moreno, wszystko potoczyło się podobnie. Gwarancja milczenia, a w zamian za to mieszkanie, praca, pieniądze. Normalka.
-Witaj!- powiedziała radośnie siadając przy ladzie- Impreza zamknięta?
-Tak, za dziesięć minut się zejdą, a szef poszukuje wśród "znajomych" piosenkarki, która mogłaby zastąpić chorą na zapalenie płuc, Ibbie.- stwierdził wycierając dokładnie szklany kieliszek.
-To kiedy on się o tym zorientował?
-No, godzinę temu zadzwoniła i ledwo co wydukała do telefonu, że nie przyjedzie. Chyba na poważnie ją wzięło. 
-Coś czuję, że po chorobie długo tu nie popracuje.- rzekła odgarniając niesforne kosmyki włosów opadające na twarz.
-Słuchaj...- zaczął niepewnie- ty kiedyś wspominałaś, że lubisz śpiewać, więc może powinnaś spróbować?- zapytał kątem oka spoglądając na dziewczynę, która nagle przybrała groźny wyraz twarzy.
-Nie żartuj! Strasznie fałszuję.- próbowała go odwieść od tego pomysłu. Wstydziła się publiczności.
-Słyszałem, jak sobie podśpiewywałaś na zapleczu, a z drugiej strony jak szef będzie miał dobry humor to może zrobi nam wolne w weekend?
-Dobra, możemy spróbować. Tylko ty proponujesz bo mi zrobi wolne, ponieważ zaśpiewam, a ty musisz powiedzieć, że to był twój pomysł. Wtedy również zyskasz- uśmiechnęła się powoli wstając z miejsca i przepuszczając właśnie idącego w stronę schodów kolegę. Ustąpiła mu, ponieważ wiedziała, że barman jest bardzo zawzięty i nie odpuści łatwo.
-To strasznie poplątane i mało z tego zrozumiałem, ale zgadzam się.- powiedział na odchodne wchodząc schodami ku górze.
 
 
 
~*~
 
 
 
Witaj Diego!- krzyknęła z drugiego końca sali wdrapując się w czarnej sukience na scenę. Barman uśmiechnął się w jej kierunku i uniósł zaciśnięte do góry kciuki, aby pokazać jej, że w nią wierzy i z pewnością da radę czysto zaśpiewać. Zresztą jak zawsze.
Ustawiała sobie mikrofon, dopasowując go do swojego wzrostu, gdy drzwi od klubu otworzyły się. Powoli wchodziły kolejne pary oraz pojedyncze osoby oglądając się na boki i wyszukując swojego stałego miejsca. Przyszli również tacy, którzy są tutaj pierwszy raz i z zachwytem podziwiają uroki poszczególnych sal.
-To będę miała sporą publikę- stwierdziła w duchu. Może i powinna się przyzwyczaić, ale trema zawsze jest i zawsze będzie jej towarzyszyć przed występem.
Zaczęła śpiewać, aby umilić gościom czas, którzy w tym samym czasie bawili się na parkiecie, bądź woleli zacząć od alkoholu. Niektórzy już zaczynali grę w karty, aby się rozgrzać przed północą czyli głównymi rozgrywkami. Wszyscy zachowywali się kulturalnie więc ochrona nie musiała interweniować.
Czym później, tym coraz więcej ludzi przychodziło do klubu. Carmel zeszła ze sceny aby złapać oddech i przepłukać gardło. Miała teraz godzinną przerwę w czasie której muzyka grała z dużej wieży. Cieszyła się, że tak wiele ludzi lubi jej słuchać i znakomicie bawi się przy słowach piosenek, nawet tych starodawnych. Zabrała ze sobą szklankę wody i udała się w stronę czarnej kanapy, na której o dziwo było jeszcze wolne miejsce. Usiadła wygodnie i zamykając oczy próbowała się zrelaksować przy ulubionej piosence. Kołysała się lekko na boki w rytm spokojnej melodii, stukając przy tym rytmicznie, lekko wysuniętą stopą. Na nogach miała duże, czarne szpilki, które wprost idealnie komponowały się z muzyką. Była teraz w swoim świecie, bez zmartwień i bez problemów.
-No witam, witam nową znajomą.- usłyszała charakterystyczny męski głos, który sprawił, że dziewczyna ze strach aż podskoczyła. Pech chciał, że ze szklanki wylała się woda, niefortunnie wędrując na twarz dziewczyny. Patrzyła na piłkarza oczami, które zdobił lekko rozmazany makijaż.
-Wystraszyłeś mnie!- wysyczała wściekła, ponieważ Xabier przerwał upragnioną chwilę relaksu i oderwania się od codzienności.
-O czym ty tak ciągle myślisz? Jak ci nie przerwę to źle, jak ci przerwę to też nie dobrze!- powiedział w stronę dziewczyny
-Ty nic nie rozumiesz!- odpowiedziała udając się w stronę łazienki. Łzy bezsilności cisnęły się do jej oczu chcąc ujrzeć światło dzienne. Nie może go tak brutalnie potraktować!
Jednak nie było jej dane dojść do pomieszczenia, ponieważ Xabi od razu pobiegł za nią zgłębiając się w tłum tańczących ludzi. Złapał ją za nadgarstek i obrócił tak, że mógł spojrzeć prosto w iskrzące się tęczówki Carmeli. Niestety, jej sukienka wraz z obrotem, lekko zafalowała i podwinęła się prosto pod nogi hiszpanki. W ostatniej chwili piłkarz zręcznie złapał ją w ramiona, ze strachem wpatrując się w jej rozmazany makijaż. Bez słowa położył jedną rękę w talii dziewczyny, tym samym zmuszając ją do tańca w rytm wolnego utworu.
Poddała się.
Po prostu pozwoliłam się prowadzić temu durnemu uwodzicielowi i złodzieju kobiecych serc!- stwierdziła w myślach nie reagując na jakiekolwiek wcześniejsze słowa mężczyzny. Nie wiedziała co on tu robi, po co przyszedł. Nawet nie wie co się dzieje z nią samą i z jej sercem, które niebezpiecznie mięknie i ulega pewnemu przystojniakowi w obcisłej koszuli. Tak to ten sam osobnik płci przeciwnej, który teraz tuli jej ciało swoimi ciepłymi, silnymi, męskimi ramionami.
 
 
 
 
~*~


 
A więc jest czwórka! Następny dodam w niedzielę. :)








2 komentarze:

  1. W końcu się doczekałam nowości. Powiem Ci, warto było czekać. Rozdział jest fantastyczny ! :)) Piszesz bardzo dobrze, aż chce się czytać i czytać. Szef Carmeli jest potworem, a nie człowiekiem. Oj tępić takich ludzi, tępić ! :D Natomiast barman przypadł mi do gustu. Bardzo pozytywny chłopak z niego. Carmela w roli piosenkarki wypadła bardzo dobrze. No i nawet Xabi pojawił się w barze ! No i ta końcówka - rewelacja ! Czekam na kolejny. Ściskam mocno ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Carmela ma wiele twarzy! Zabójca, piosenkarka i ciekawe, jakie jeszcze ma zdolności. Szef dziewczyny to na serio ostry gość. Z takim lepiej nie zaczynać, bo można skończyć źle. Miło, że Xabi pojawił się w barze. Nic dziwnego, że Carmela nie umiała się przeciwstawić Alonso! On już ma ten swój urok osobisty. Czekam na nowy!

    OdpowiedzUsuń