czwartek, 15 sierpnia 2013

03. Czy zobaczą cię ze mną, bezlitosnymi oczami, które oszukałem?

Weszli na stadion. Udali się w stronę trybun, na których po chwili wygodnie usiedli. Carmela uważnie przyglądała się poczynaniom Xabiego, który starał się wykonywać wszystkie ćwiczenia perfekcyjnie, był bardzo zaangażowany w trening. Dziewczyna obserwowała jego wygłupy z klubowymi kolegami na boisku, lekko uśmiechając się pod nosem. Podziwiała również jego umięśnioną sylwetkę oraz styl poruszania się. Biegał szybko, a zarazem lekko niczym zawieszony w chmurach. Brunetka mogła jednoznacznie stwierdzić, że piłkarz jest bardzo przystojny i pociągający. Wyglądał na szarmanckiego i czułego w stosunku do kobiet, wprost idealny materiał na przyszłego męża.
-Jak nos?- zapytał Perez nie odrywając wzroku od zawodników, obecnie ćwiczących rzuty wolne.
-Słucham?- odpowiedziała wyrwana z głębokich przemyśleń- Przepraszam, zamyśliłam się.
-Pytałem, co z pani nosem. Boli jeszcze?
-Nie, już nie.
Florentino był jednak niespokojny. Próbował zacząć rozmowę na mało przyjemny temat, ale bardzo dobrze wiedział, że to będzie trudne zadanie. Z pewnością oboje są obserwowani, nawet teraz.
-Carmel, nie odwracaj się. Patrz prosto na boisko.
-Dobrze.- rzekła od niechcenia, patrząc wprost przed siebie, zakładając nogę na nogę. Posłuchała go, ponieważ chciała mieć święty spokój.
-Nie musisz tego robić. Postaw się, nie zrobią ci krzywdy.- powiedział z nutą współczucia w głosie.
Ona doskonale wyczuła jego ton. Nienawidziła współczucia, gdy jej rodzice umarli każdy z przyjaciół oferował jej pomoc. Nie chciała tego, ponieważ wiedziała, że robią to tylko z przymusu, aby zachować się uprzejmie. Po prostu przyjmowali zasadę "tak wypada" i nie przejmowali się uczuciami młodej dziewczyny, która wiedziała co mają na myśli. Może była lekko zszokowana śmiercią bliskich, ale głupia nie była. Odmawiała pomocy, twierdząc, że da radę sama. Wtedy wszyscy się odwrócili, a jej wbrew wcześniejszym założeniom było coraz trudniej. Nie miała doświadczenia zawodowego, wykształcenia i trudno było jej znaleźć odpowiednią pracę.
Dopiero później znalazła osobę, która doskonale wiedziała co czuje ta młoda, zagubiona brunetka.
-Chyba pan nie rozumie. Zrobię to, a w zamian dostanę całkiem dużą sumę pieniędzy.- odpowiedziała z pewnością.
-Zrób to dla własnego dobra!- mężczyzna nieco się uniósł. Rozejrzał się dookoła i dodał nieco ciszej- Oni cię wykończą i nie dadzą żyć.
-Wszystko już ustalone. Nie chcę rezygnować z wynagrodzenia.- dziewczyna stała się bardziej oschła. Jest coraz bardziej pewna siebie i wie, że nawet szantażowany prezes Realu Madryt jej nie przekona.
-Chcesz skończyć jak ja?- zapytał nerwowo- Nie wierzę, jak bardzo cię zmienił. Czy dla ciebie na prawdę liczą się tylko pieniądze?
-Nie przypominam sobie, abyśmy przeszli na "ty".- stwierdziła twardo, ślepo wlepiając wzrok w zieloną murawę.
-Dobrze. Niech pani posłucha. Kilka lat temu pożyczyłem od niego pieniądze. Miałem małe problemy finansowe, a on zaoferował mi bardzo ciekawą propozycję...- zaczął opowieść Florentino, lecz brunetka nie pozwoliła mu skończyć.
-Nie ma sensu dalej ciągnąć tej rozmowy- powiedziała stanowczo, powoli wstając z mało wygodnego krzesła. Jej nie da się tak łatwo przekonać do swojego zdania. Jest nieustępliwa i zawzięta. Wierzy, że takie zachowanie pozwoli jej do czegoś dojść w życiu i że kiedyś dzięki zarobionym pieniądzom stanie się niezależna.
Na zawsze.
Wolna.
Szczęśliwa.
 
 
~*~
 
 
 
Trening powoli dobiegał końca, a ona czekała przed szatnią na brodatego piłkarza, który półgodziny temu wraz z kolegami zszedł z boiska.
Usiadła na podłużnej ławce przed drzwiami, uważnie przyglądając się podświetlanym obrazom na ścianie. Zdjęcie obecnej drużyny, zdjęcia każdego piłkarza z osobna...
I on. Też tam był radośnie szczerząc zęby w białej koszulce klubu. Wyglądał na prawdę uroczo, a zarost dodawał mu męskości.
Przestań!- skarciła się w myślach próbując zapomnieć o swojej tymczasowej niedyspozycji. Nie mogę tak na niego reagować! To ona ma reagować tak na mnie! Mam go uwieść i pozbawić wszystkiego: sławy, pieniędzy...- myślała nie zauważając kiedy piłkarz usiadł obok.
-A może już dzisiaj powinnam się z nim przespać, czym szybciej tym lepiej- rozważała różne możliwości, patrząc w tym czasie na komórkę przewracaną w dłoniach-Nie, nie mogę się z nim przespać! Zabronili mi przecież. Idiotka ze mnie!- skarciła się w myślach- Nie mogę się zbytnio do niego przywiązać. Muszę się pilnować.
Mam dużo spraw do obgadania z szefem. Nawet nie wiem ile mam na to wszystko czasu... przecież tak od razu go nie okradnę! Koniecznie dzisiaj do niego pójdę, ale najpierw umówię się na zapoznawczą kawę z celem moich niecnych zamiarów.
Nagle do jej nozdrzy dopadł dość mocny zapach męskich perfum. Ocknęła się i odwróciła się w prawo, gdzie napotkała parę brązowych oczu wlepiającą się w jej ciemne tęczówki. Ze strachu aż podskoczyła, a mężczyzna obok uśmiechnął się pod nosem spuszczając wzrok na ziemię.
-Cześć- odpowiedziała zapatrzona w jego twarz, która była tak blisko niej- Długo czekasz? Trzeba było mną potrząsnąć, to bym wróciła na ziemię.- powiedziała chowając telefon do torby.
-Nie chciałem ci przeszkadzać. Jeszcze napisałabyś w tej swojej książce, że jestem nie wychowany- stwierdził śledząc każdy, nawet najmniejszy jej ruch. Była to dla niej mało komfortowa sytuacja, ponieważ czując jego wzrok na sobie, policzki Carmeli mimowolnie oblewały się szkarłatnym rumieńcem.
-Po tym jak uderzyłeś mnie w nos, wątek o swojej uprzejmości masz już zapewniony- odpowiedziała unosząc kąciki ust ku górze- A gdzie reszta piłkarzy?
-Wyszli, gdy ty byłaś myślami zupełnie gdzie indziej. Cristiano machał ci nawet ręką przed oczami, a ty nic! Ciągle przewracałaś coś w dłoniach nie odrywając od tego wzroku. Pepe i Ramos śmiali się jak dzikie świnie, dziwne, że nawet po takich torturach dla uszu nie wróciłaś do świata żywych.
-Co proszę!?
-A ja, oczywiście próbowałem cię bronić.- powiedział dumnie, wypinając pierś do przodu- Możesz teraz skreślić to z tym nosem- dodał nieco ciszej z udawaną powagą, która rozśmieszyła pannę Moreno.
Dziewczyna nie dowierzała, że była w tak długim transie. Myśli na temat Alonso nie pozwoliły jej zauważyć obecności Alonso? Dziwne.
Po kilku minutowej rozmowie dziewczyna zaproponowała wspólne wyjście na kawę. Xabier oczywiście zgodził się, pod warunkiem, że zjedzą również po kawałku słodkiego ciasta i że to on wybierze kawiarnię.
 
 
 
~*~
 
 
 
Dziewczyna wyszła z mieszkania kierując się na podany przez Hiszpana adres. Kroczyła jedną z madryckich uliczek mając nadzieję, że za następnym zakrętem pojawi się duży napis "Vainilla" (nazwa wymyślona na potrzeby opowiadania).
Nigdy nie słyszała o takowej kawiarence, ale dała się namówić ze względu na puszysty sernik, o którym tak dużo pozytywów nasłuchała się od piłkarza. Podobno serwują również przepyszne latte macchiato, które Carmela po prostu uwielbia. Byłaby głupia, gdyby zaproponowała zwyczajną budkę z kawą, gdzie wcześniej planowała pójść z Xabim.
Przeszła tą samą uliczką chyba już trzeci raz. Była pewna, że to gdzieś tutaj, ale nigdzie nie mogła dostrzec szyldu. Na dodatek słońce nie dawało o sobie zapomnieć, a popołudniowe promienie otulały twarz dziewczyny. Nie było to miłe ponieważ na dworze było duszno jak w piekarniku. Dziewczyna przyśpieszyła kroku i dotarła do pewnego mężczyzny właśnie zsiadającego z dużego, turkusowego roweru. Przyjemnym głosem zapytała się go o nazwę zapisaną na karteczce. Rowerzysta kiwnął głową, że wie gdzie znajduje się poszukiwany budynek i wskazał jej drogę.
Okazało się, że "Vainilla" znajdowała się na całkowitym odludziu, z dala od ulicy i miejskiego gwaru.
-Dziwne, że jeszcze nie zbankrutowała, ponieważ ludzie nie zagłębiają się w te rejony. Lecz z drugiej strony niech żałują bo tu jest na prawdę pięknie- pomyślała ocierając oczy ze zdumienia. Przed nią rozpościerał się przepiękny widok. Dużo kolorowych kwiatów, słońce przedzierające się przez gałęzie soczysto zielonych drzew oraz różnorodne gatunki krzewów.
-Niech żałują- dodała po cichu pewnym krokiem wchodząc do kawiarenki, w której unosił się zapach świeżo parzonej kawy, ciast oraz lodów.



~*~



Siedział patrząc w małe okienko z kolorową ramą. Był zadumany i chyba jej nie zauważył. Cicho chrząknęła dodając z uśmiechem- Przepraszam za spóźnienie. Nie mogłam trafić.
-Myślałem, że już nie przyjdziesz- odpowiedział odwracając się w jej stronę z uśmiechem. Bardzo się cieszył, że dziewczyna przyszła na umówione spotkanie. Wstał podążając w stronę dziewczyny, aby po chwili odsunąć jej krzesło. Carmela wygodnie usiadła posyłając mu najcudowniejszy uśmiech na jaki było ją tylko stać.
-Taki miły, a ja mam go okłamywać? To się nie mieści w głowie.- pomyślała lekko zawiedziona. Miała cichą nadzieję, że Hiszpan będzie zadufaną w sobie gwiazdą, której dziewczyna nie będzie mogła znieść i z przyjemnością przyjdzie jej wcielić w życie swój niecny plan.



~*~



Dotarło ich zamówienie. Po paru sekundach Carmela i Xabier zajadali się już pysznymi sernikami. Dziewczyna zamówiła do tego swoje ukochane latte macchiato, a chłopak po prostu małą kawę z mlekiem.
-I jak? Nie wyjmujesz notatnika i nie zadajesz mi pytań?- zapytał po chwili upijając łyk jasno brązowego napoju.
-Miałam nadzieję, że to będzie bardziej prywatne spotkanie. Nie przygotowałam się.- odpowiedziała udając lekko zdezorientowaną.
-To nawet lepiej, myślałem, że chciałaś się spotkać tylko ze względu na swoją pracę.- uśmiechną się z widoczną w oczach ulgą.- Tylko nie pisz mi tam, że jadłem ciasto i piłem kawę!- dodał z nutką powagi.
-Nie przejmuj się. Dodam, że chciałeś lody, ale twoje ulubione-waniliowe, się skończyły- rzekła ze smutną miną szczeniaka.
-Ale jak trener się dowie, że przychodzę tu regularnie to chyba mnie zabije!- stwierdził urażony.
-Ktoś tu się wygadał... mam dopisać, że regularnie?- zapytała kokieteryjnie, podnosząc przy tym jedną brew ku górze.
Oboje zaśmiali się i przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy. W oczach dziewczyny, Alonso mógł ujrzeć strach, który skrywa  głęboko w sobie, nie chcąc aby ujrzał światło dzienne. Stara się być twarda, lecz rudobrody zna się na płci przeciwnej jak nikt inny. Miał dużo kobiet w swoim trzydziestoletnim życiu. Zazwyczaj były to przelotne znajomości, które kończyły się na jednej nocy, lecz każda miała inny charakter i wiedział jak się obchodzić z każdą z osobna.



~*~



Jest następny. Przepraszam, że tak późno. Wiem, że jestem beznadziejna, ale mój komputer doprowadził mnie do takiego a nie innego stanu, w jakim się teraz znajduję. Pisałam sobie następne rozdziały moich opowiadań, a tu BUM! Wszystko nie wiadomym sposobem się usunęło, a ja ze zdenerwowania wyłączyłam urządzenie i po zastanowieniu postanowiłam usunąć wszystkie blogi. Jednak pomyślałam sobie tak po cichu- Tyle się napracowałaś, a teraz chcesz to wszystko usunąć!?
Nie mogłabym was zawieść i postanowiłam doprowadzić wszystkie moje opowiadania do końca bez względu na to co się stało z tymi rozdziałami. Machnęłam ręką i powiedziałam sobie po cichu- Dasz radę napisać następne.
Taaa.
Wychodzą mi trochę inaczej niż planowałam, ale cóż. Takie jest życie ;)
Pozdrawiam !!!
 

3 komentarze:

  1. Świeeeeeeeeeeeeeeeeeetnie! ;D Mówiłam już, że kocham Twoje opowiadania? Jeśli nie to mówię to teraz. Są naprawdę rewelacyjne. Coś mi się wydaje, że Carmel będzie miała trudności z wcieleniem w życie tego bezlitosnego planu. Przywiąże się do Xabiego, a później? No właśnie nie będzie w stanie go skrzywdzić. Alonso jest naprawdę świetnym facetem. I ten jego uśmiech :D :D Czekam na kolejny. Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że ten rozdział jest genialny! Nic dziwnego, że Carmela tak podziwia Xabiego. Facet jest nie dość, że przystojny to i jeszcze taki sympatyczny. Dla niej byłoby lepiej zabić go teraz niż później, gdy pozna go lepiej. Po prostu będzie jej trudniej. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uf uf, dobrze że nie usunęłaś bo od dziś jestem stałą bywalczynią. Informujesz może o nowościach? Widać, że Carmela ma dobre serce, a Xabi już się postara o to by to serce ogrzać ;)
    U mnie również nowa notka - zapraszam na palabras-suaves.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń